Jakiś miesiąc temu zabrałam się za tenże element garderoby- nie zajął mi on szczególnie dużo czasu, bo to w sumie tylko halka i poduszki na biodra (które pewnie mają jakąś fachową nazwę, Aale...)
Moja halka składa się z dwóch "fartuszków"- jeden na przód, drugi na tył. Halki szyte w ten sposób powodowały, że dużo łatwiej było się dostać do sakiewek, które panie nosiły pod sukniami. Oba są ciut zbyt krótkie- wyszłam jednak z założenia że tych kilka centymetrów nie robi większej różnicy, zwłaszcza że to a) tylko halka i b) jestem niska, więc to naprawdę dobrze że materiał był takiej szerokości, jakiej był. Niemniej jestem zadowolona, mimo, że krzywo wszyłam jedną ze wstążek.
Poduszki (dlaczego cały ten komplecik jest różowy, matko) są wypchane watoliną, i obie wiązane osobno.
Gorset (tak, to gorset, nie sznurówka) jest kupny, co przyznaję ze wstydem, ale niestety moja próba zrobienia własnej skończyła się- delikatnie mówiąc- fiaskiem. Cały czas z nią walczę, ale niestety przegrywam.
Zrobiłam sobie również dzisiaj zupełnie przypadkowo XVIII wieczną fryzurę. Coś mnie tknęło kiedy na youtubie oglądałam klipy z "Marii Antoniny", tylko że moje włosy skore do współpracy bardzo nie są- generalnie jedyne, co można z nimi zrobić to starosłowiańska kosa która sięga mi do tyłka- przy pomocy kilku randomowych spinek i piór do kapelusza udało mi się uzyskać coś takiego:
Fachowa nawza stelażu na biodra skaładającego się z dwóch puszek to Pannier ;) A te poduszki, tylko w większe i używane jedna na raz, na "kuperek" to bumrump ;)
OdpowiedzUsuńHyy, dziękuję! :D zapamiętam :)
Usuń