Wachlarz przyszedł
Nie składa się co prawda porządnie za pierwszym razem, ale myślę że albo się wyrobi sam, albo ja dojdę do wprawy w zamykania go.
Przynajmniej nie wygląda jak te odpustowe, rażące kolorami... Cosie, bardziej jak akcesorium do ślubu, ale będę się bronić- na Jane Austen gift Shop były podobne, jeśli nie identyczne. :U
Dzisiaj post będzie obrzydliwie krótki, a to dlatego że komputer nam się zepsuł (właściwie to jego ładowarka) a na telefonie pisze się paskudnie niewygodnie.
Otóż pewnego pięknego wieczoru dostałam zapytanie na Tumblrze (przyznawać mi się tu zaraz od kogo! ;)) czy będę na pikniku "złote popołudnie". Zaintrygowana sprawdziłam, cóż to takiego i niemal z miejsca uznałam że owszem- będę. ;) do sukni zabiorę się zaraz po przyjeździe ze zlotu Arda, czyli mniej więcej w piątek, a dodatkowo suknia przyda mi się w szkole do odgrywania Anny Kareniny... :D
Ugh, naprawdę paskudnie się tak pisze, a dodatkowo opowiadanie zatrzymało mi się w martwym punkcie, i nie wiem jak kontynuować... A, z resztą, oszczędzę wam "cierpień młodej Edzi" i wrócę do pakowania. :)
Ach, uwielbiam te wachlarze! Kupowałaś na victoriacoburg.pl? Bardzo lubię ten sklep, mają tam śliczne wachlarze i parasolki :)
OdpowiedzUsuńNie, nie złoży ci się gładko nigdy ten wachlarz - sprawdziłam na własnej skórze ;p A ja na to Złote Popołudnie też się chyba wybiorę - jeżeli jakimś cudem uda mi się w 10 dni skompletować halkę, suknię kapelusz i rękawiczki ... ;D
OdpowiedzUsuń